Najnowsze komentarze
A cóż to tu tak poznikało ;) ???
Gratuluję zakupu! Też spotkałem si...
Okularbebe2 do: 2022
Dziękuję, szacunek za start przy t...
DominikNC do: 2022
Nie lubię tego oczekiwania. To już...
Okularbebe2 do: 4:24
Dzieki Calmly. Jak linie papilarne...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

01.01.2022 15:58

2022

Najpierw Honda XR650. Odpaliła po jednym przekopaniu na ssaniu, zagłuszając dobiegające zewsząd na podwórzu kapanie i siąpienie wody z topniejącego na dachach śniegu. Ładnie poszła, gładko, cicho, bez żadnych niepokojących dźwięków, jak nowa. Pomyślałem, że dałbym sobie radę z taką procedurą: najpierw zapłon, ssanie, pozycja tłoka przed kompresją, dekompresator i kopnięcie. A potem wyłączenie ssania i jeszcze raz po kolei to samo. Aż do rozlegającego się po podwórzu żwawego popukiwania potężnego singla. Których to pracę uwielbiam, które zresztą trochę - po kilku XT i jednym XTX, znam.

 

  • Jedź – powiedział właściciel i kolega, który kiedyś jeździł moim motocyklem.

  • Nie dziś, posłuchamy tylko jej pracy – odpowiedziałem.

 

Oczami wyobraźni już widziałem, jak pod lasem na nawrocie gaźnik silnika po – a jakże! - remoncie u nie wiadomo kogo przelewa, strzela, kicha, a silnik zdycha. A ja w trzewikach zamiast moich butów do enduro, choć nie mam do nich enduro, nie mogę dać mu kopa z buta prawą nogą. W której zresztą nie wiadomo jak zagoiła się pęknięta trzy lata temu kość stopy. I widziałem, że wyszłoby tak, że nie wrócę, bo tam nie ma zasięgu. Że wymięknę.

 

  • Poza tym w tylnym kole nie ma powietrza – zwróciłem uwagę.

  • To nic, czasem tak jeżdżę, bo ta opona jest wystarczająco twarda – odparł ku mojemu, wielkiemu zaskoczeniu kolega.

     

W moim małym, motoryzacyjnym świecie ciśnienie w oponach jest jak jedna z podstaw, u których leży sens jazdy w ogóle – samochodem, rowerkiem, motocyklem, busem, ciężarówką, w ogóle wszystkim. Czyli, że jazda na flaku to dla mnie bariera nie do przejścia, chyba, że wulkanizator jest bardzo niedaleko. Poza tym, silnik Hondy po rozgrzaniu nagle zaczął zwalniać, gubić rytm, aż do zdechnięcia. Dwa kraniki, trochę plątaniny węży, akcesoryjny bak ponad miarę i do tego flak opony – czasem mam tak, że po wielu motocyklach w rękach, sam ich wygląd do mnie mówi, że jednak nie. Ni chu chu. I że zapłacona za nie, nawet wysoka cena to nie wszystko, że to dopiero początek zmagań. A wręcz nawet stuprocentowa gwarancja tych zmagań.

 

Potem FZ1, który po wyprowadzeniu z garażu płużył przednim kołem w śniegu. Kolega ma znakomity egzemplarz, ale na chińskim wydechu. Przez dłuższą chwilę podziwiałem finezję tego modelu. Zaciski hamulcowe te same, co w Smoku, ale klocki wytarte na liść, świetna pozycja za sterem, gmole, dobre gumki. Kolega nie mógł uwierzyć, że na nim również nie pojadę.

 

  • FZ1 był motocyklem moich marzeń dopóki nie przejechałem się i odkryłem, że nie ma dołu i dlatego tylko go nie kupiłem. Warunki na drodze, brak ubioru i mojego kasku dziś nie dają szansy, żeby twój motocykl mógł się odezwać do mnie, tak jakbym tego chciał.

     

  • Aha.

 

Resztę spotkania zajęło mi wytłumaczenie początkującemu koledze różnicy oczekiwań wobec litrowych motocykli. Zrozumiał nie od razu, dlaczego na krętych drogach jadąc za prawie dwa razy mocniejszymi motocyklami, ale na pozornie spokojnym byku dysponującym dużym momentem obrotowym na dole obrotów, robi się to samo co tamci, lecz z niewielkim odchyleniem nadgarstka. A nawet bez konieczności odbicia się od ogranicznika. Że taki tępy w reakcji silnik Yamahy, jeśli nie ma wysokich obrotów jest dla niego świetnym wyborem na początek. I że cokolwiek zechce zrobić, żeby najpierw zawsze zrzucał o minimum jeden bieg w dół, co bywa upierdliwe. Ta druga twarz FZ1, ta dzika, będzie świetna, ale czas na to wszystko przyjdzie później. Tylko, żeby pilnował ciśnień w oponach.

 

  • Dlaczego nie jeździsz z nami? - padło pytanie na koniec, którego od dawna nie słyszałem, a które padało.

  • Nie dostosuję się do grupy. Gdy wsiadam na motor, nie gadam, nie piję kawy, nie sikam, nie palę, tylko zasuwam, wtedy nie ma mnie dla nikogo. Ale kiedyś może spróbuję zrobić jakiś wyjątek od tej reguły.

 

To nie było wymądrzanie się starszego. To był rzut ziarnem, żeby kiełkowało. Żeby jego myśli zostały skupione. Żeby nie ścigał kozaków ma ostrych motocyklach zbyt wcześnie. Żeby kontrolował ciśnienie. Bo tego też nie umiałem czasami. A tego młodego rzuciła kobieta, dla której zrobił to prawo jazdy na motocykl. I teraz otwiera w nich gaz w odwecie.

     

************************************************

 

Pokrowce przeciwdeszczowe i antykorozyjne nie chronią przed jednym: przed tęsknym spojrzeniem. Wykonane z grubej folii, są przeźroczyste, w zielonkawym odcieniu, przez który tworzy się poświata. To niemiecki produkt, w którym rzeczywiście nie ma wilgoci, nic się nie skrapla, mają sucho, choć tygodniami pozostają zamknięte w przewiewnej jamie. Otwiera je się tylko kilka razy – żeby wprowadzić i wyprowadzić z nich motocykle, czy przewietrzyć wnętrze raz w miesiącu. Po dwóch sezonach dorzuca się do ich wnętrza wkładkę z chemią, neutralizującą wilgoć na nowo.

 

W tej poświacie widzę motocykle, a ten widok pokrzepia, dodaje cierpliwości w oczekiwaniu. W oczekiwaniu na pierwsze plus dwanaście stopni. Zwykle dopiero wtedy wyjeżdżam, bo wtedy wiosenny wiatr gdy znów wieje, to ładnie pachnie. Odkąd z nudów nie muszę już wyjeżdżać na mróz, albo gdy leje. Ostatnim razem tak było na GSR600 już kilka lat temu, aż od zimna przygasał mu wyświetlacz, gdy jezdnia pośrodku straszyła oblodzeniem, a na poboczu mieniła minerałami soli. Tak bardzo zawsze tego potrzebowałem, tej jazdy, tej próby. Teraz nie. Dowiadujemy się zbyt dosadnie, że gdy ze wszystkim innym bywa różnie, dla odmiany na motocyklu ma być raczej idealnie. Innym to wisi, mi nie.

 

Przez niedosunięty do końca zamek wdycham ich opary. To zapach motocykli, które są zimne, bo nie pracują od miesiąca, czekamy. Gdy wyniosę z pokoju choinkę, a potem przepiłuję jej pień i podpalę w kominie, nagle zrobi się przyjemniej i cieplej, bo to zwiastuje wiosnę. Mimo, że to stanie się ledwo na początku stycznia, niech i tak będzie. Choćby znów nie wychodziło słońce przez następne dwa miesiące, a mróz i tak skuje jeszcze znajome szosy, aż do marca. Potrwamy w oczekiwaniu. Co ma być, to i tak będzie.

 

W tym czasie wyostrzam zmysły. Wyostrzam zmysły w poszukiwaniu dawki przypominającej o tym, że w lecie zwykle toczymy się ze Smokiem w środy albo czwartki, gdy słoneczny blask rozgrzewa dobrą gumę tylnego koła. Niezasłoniętego żadnym, jebanym plastikiem błotnika, a wirujący na czystej, stalowej zębatce łańcuch pachnie dobrym smarem od Darka z dawnego salonu Yamahy. Gdy wskazówki zegarów pozostają wychylone do jakichkolwiek wartości, ale nie za daleko, najczęściej wskazując, że jedzie się niespiesznie, powoli. Teraz już tylko czasami sięgam po dwieście na godzinę, gdy nikt nie patrzy. Bo tylko wtedy nikt o tym nie myśli, dlatego nie zazdrości i za to nie ukarze - myślą, mową, punktami i mandatem. Po to tylko, aby huragan strzelił w pysk i orzeźwił. Wyrwał ze zwiotczałej strefy komfortu. Z zimy.

 

Bo pęd powietrza wysuszy łzy niepotrzebnych nikomu wspomnień na policzkach pod otwartym kaskiem, zawiruje wokół dłoni w nowych rękawicach bez palców, bo te stare zeżarł pies, a skórzana kurtka z samowolnie rozpinającym się ze starości zamkiem pozwoli powietrzu przeniknąć pod nową koszulkę z Hendrixem. Bo tę starą, wyblakniętą i dziurawą, ale tak bardzo pierwszą koszulkę z Jimim wyrzuciła kobieta, bez uzgodnienia. Tak właśnie to sobie wyobrażałem. I tak to zapamiętałem. A wydawało się, że nic się nie zmieni. Że nigdy nie zejdę ze starego Simsona?

Że rok 2021 nigdy nie nadejdzie. A tu proszę, nawet tego już nie ma.

 

Dlatego liczy się tylko to, co będzie. I w jaki sposób zostanie to przejechane. I opisane.

 

Szczęśliwego Nowego!

Komentarze : 2
2022-01-01 17:38:49 Okularbebe2

Dziękuję, szacunek za start przy tej pogodzie. Koło 10 stycznia u nas bywało powyżej 10 stopni. Można wtedy próbować. Jeden dzień się taki zdarza w styczniu.

Szczęśliwego!

2022-01-01 16:40:02 DominikNC

Nie lubię tego oczekiwania. To już dwa miesiące bez jazdy. Dziś było plus siedem i zaczął padać deszcz od razu jak wyjechałem. No trudno, trzeba umyć motocykl, żeby nie zardzewiał i czekać dalej. Życzę wszystkim motocyklowego roku. Pozdrawiam!

  • Dodaj komentarz