Najnowsze komentarze
A cóż to tu tak poznikało ;) ???
Gratuluję zakupu! Też spotkałem si...
Okularbebe2 do: 2022
Dziękuję, szacunek za start przy t...
DominikNC do: 2022
Nie lubię tego oczekiwania. To już...
Okularbebe2 do: 4:24
Dzieki Calmly. Jak linie papilarne...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki

08.08.2020 22:07

Romeo i Julia - część druga z tych oddzielnych

Po krótce chodziło o to, że dwóch facetów, stanowiących zgrany duet wyjechało na sobotnią rundę po okolicznych wzgórzach na superszybkich motocyklach. Dzięki przypadkowi oraz ich uprzejmości stary Obły mógł przeżyć wspólny start, spełnić swoje marzenie, czyli popatrzeć sobie z bliska na nowoczesne motocykle w locie przez jakąś chwilę, albo dwie. Oraz przede wszystkim usłyszeć je dokładnie.

 

Usłyszeć, ale nie osłuchiwać przez dobre 50 kilometrów. Uporczywie, zawzięcie. Niespodziewanie długo. Do samego końca. Ok, nie ma czym się fascynować, to normalne. Jednak dla starego Obłego to było to, na co on czekał w kurzu od dawna. To był jeden z tych nowych dni w złotej kolekcji, kiedy okazuje się po co było to wszystko, co wydarzyło się przez te lata wcześniej. Po co te wszystkie oglądane zawody, nalewane dobre oleje, montowane złote klocki hamulcowe, nibyoptymalne linie jazdy, zakładane nowiutkie gumy i trenowana droga hamowania, wszystkie te podświadome sparingi na drodze. Z Masajami, z K1300R, z Czarnymi, z CB1300 i najbardziej z samym sobą. Nawet ten ostatni singletrack na rowerze o długości 17 kilometrów w górach na dwa dni wcześniej, teraz przyniósł rozstrzygnięcie. Znów wszystkie te elementy składowe okazały się niezbędne.

 

  • Gdzie jedziemy? - zapytał nagle R1 z wykorbieniami wału takimi, jak te w silnikach w MotoGP, przekrzykując mieniący się w słońcu swój podwójny wydech Two Brother's.

 

Ociekał manierą supermocnego motocykla, testosteronem i rozbujałym, połechtanym ego. Nie wiedzieć czemu wydawał się przeciwieństwem RSV1100. I raczej nie był pocieszony z powodu niespodziewanego, mojego skromnego towarzystwa. W jego oczach wyglądało na to, że jego miejsce parkingowe na ich sobotniej ustawce bezpardonowo zajął Obły. Stary, słaby, wyliniały i brzydki intruz. Brudny.

 

    - Kolega z Polski chciałby usłyszeć to, jak brzmią nasze motocykle podczas jazdy. Mówi, że był już dzisiaj na Cervenohorskim Sedle i stał tam patrol w nieoznakowanej, białej skodzie octavii oraz na dole dwóch policjantów na motocyklach, zatrzymujących te sportowe.

    - To pierdol, tam nie jedziemy – żachnął się R1.

    - Ale to było trzy, albo cztery godziny temu. Zjechało się tam wtedy mnóstwo ludzi – RSV zabrzmiał przekonująco. Chyba zależało mu na tym z jakiegoś powodu.

    - A to ok.

    - Dali tam nowe łaty na asfalcie, na wyjściach z dwóch zakrętów pod górę – dorzuciłem od siebie, zanim RSV1100 uruchomiła swój silnik, zagłuszając wszystko – Trzeba uważać na smołowate spoiny w tych miejscach, są śliskie.

    - Ok, my to nazywamy „hat”. Na takiej spoinie raz puścił mi przód i utraciłem linię jazdy. Dzięki!

 

Wyjazd ze stacji benzynowej skwitowali taką petardą, że od razu przepadłem bez wieści. Przytrzymałem otwarcie płaskich przepustnic tupu slingshot na biegu numer trzy na tyle długo, na ile mogłem, ale to niewiele wniosło. Nie tylko miałem za mało mocy, którą w dodatku za późno uwolniłem, ale też ze względu na teren zabudowany, przez który akurat przejeżdżaliśmy, zupełnie nie spodziewałem się rozwinięcia przez Czechów tak kosmicznej prędkości od razu.

 

Dźwięki pracy ich silników były podobne, ale ten w RSV1100 troszkę bardziej nasycony, bardziej złożony, dało się go odróżnić. Bo głębokie dudnienie R1 nie było tak wysilonym tembrem, jak wściekły warkot we Włoszce. W dodatku już to gdzieś słyszałem. Ale dopiero tam w Czechach w Rymarovie zrozumiałem, że to dźwięk z toru MotoGP. Bez obróbki. Yamaha poszła bardziej na zimno, Aprilia zdecydowanie na gorąco, obficie. Przepięcia biegów z quickshiterami zabrzmiały równie dobrze jak te znajome z K1300R. No, może rozległy się trochę lepiej i dalej, bo na pewno dużo głośniej. Przeszyły mój organizm do ostatniej synapsy. Zmrowiły ciało i jednak wystraszyły. To było jak zsynchronizowane, akustyczne plunięcie, po dwa strzały w górę u obu, do trójki. Atomowo szybko. Napór dźwięków był tak duży, że prawie nie do ogarnięcia.

 

Chciałem od razu, żeby jeszcze raz to wszystko powtórzyli, bo nie zrozumiałem. Nie wiedziałem, że to tak. Że Obły nie ma DB-killera, a jego brzmienie stało się ledwo słyszalne. Stało się nieistotne. Z jeszcze większym zdziwieniem najpierw usłyszałem, a potem ujrzałem, że nagle zwolnili. Do przepisowej prędkości. Mogłem wtedy sieknąć ich obu naraz od razu, tak po polsku, nie bojąc się żadnych ograniczeń wynikających z ich czeskich znaków drogowych. Pokazać im jak się jeździ u nich po naszemu, po ułańsku. Tak, jak robiliśmy to prawie zawsze tyle razy wcześniej. Jak łamaliśmy ich prawo i prawie zawsze to się udawało. Ale zaniechałem, bo przeczuwałem, że w dłuższej perspektywie wyszłoby to beznadziejnie głupio. Jak szybko doszliby mnie na pierwszym zakręcie i przeszli bez litości. I przejrzeliby na wylot. Nie dałbym rady dać odwetu. Zamiast tego, wolałem jeszcze raz sprawdzić wszystko dwa razy. Czyli: zapięcia pasków, rzepów i zamków, ułożenie kasku, a nawet to, czy po pierwszym wystrzale adrenaliny, nie drży mi jeszcze stopa w kostce i oba nadgarstki. Bo już wiedziałem, że potem na to wszystko nie będzie już czasu. Gdy to zacznie się na poważnie.

 

*******************************

 

  • Ten motocykl to marzenie mojego kumpla, który posiadał pierwszy model Tuono, już wtedy ostry – powiedziałem przedtem do właściciela RSV1100, gdy tylko wychylił następny, spory łyk napoju izotonicznego, gdzy przypucowałem nieco – A teraz to moje marzenie chyba trochę też, czy mogę zrobić mu  zdjęcie?

  • A tak – odpowiedział nieurażony – Wcześniej miałem GSX-S1000F, ale to nie ma nic wspólnego z tą Aprilią.

  • Długo ją masz?

  • Od nowości, od 2018 roku. Przejechałem na niej dopiero 1100 kilometrów.

  • Jak to chodzi po zakrętach?

  • Tylko zobacz na opony.

 

Pomyślałem, że to niewielki dystans. Dla porównania sam pokonałem od listopada zeszłego roku na jednej tylko XTX660 prawie 4000 kilometrów, a jeździłem w tym czasie na zmianę obydwoma motocyklami - raz na Obłym, którego przebiegu jeszcze nie sumowałem, a raz na Wariatce. I właściwie nigdzie nie byłem, żadnych szczególnych miejsc. Tylko te konieczne. Czyli, że facet był dobrze wyjeżdżony, patrząc na jego zeżarte ogumienie. Mimo tego, że nie pokonał zbyt wielkiego dystansu przez całe, ostatnie dwa sezony.

 

Przyszło mi do głowy, że jeśli tylko zdołam utrzymać się za nimi przez cały odcinek i dane mi będzie spotkać się znowu na następnym postoju, kluczowe będzie to, w jakiej kondycji fizycznej zejdzie z tego motocykla jego właściciel. Tamten obraz miał podpowiedzieć wszystko o tym, z jakim zaangażowaniem poprowadził RSV1100. Przez te 50 kilometrów. Przez 50 kilometrów w górach, na krętych i wymagających jeszcze więcej od szybkich motocyklistów drogach. Przez te wyświechtane gdzie indziej "być, albo nie być", zbyt dosłowne tutaj. Na zakrętach.

Komentarze : 2
2020-08-12 17:01:47 Calmly

Monotonia motocyklowego popołudnia nie przypadkowo została zakłócona lub bardziej dosłownie, doszczętnie zniszczona. Dlatego że silnik RSV Tuono jest jednym z najlepiej brzmiących, nie cichych, wyrywający z otępienia, czy nawet potrafi wskrzesić zmarłego. Gdy do tego wszystkiego dochodzi instrument Big Bang od Yamahy nie można mówić o przypadku. Najprawdopodobniej zbyt mocno, gdzieś w tyle głowy, chciałeś tego doświadczyć, tych dwóch motocykli, aby myśl zwyczajnie zmaterializowała się. To chyba najlepszy duet motocykli jaki mogę sobie wyobrazić.
Obły w tamtej chwili był mostem łączącym to co było z tym co jest teraz. Kiedyś on zajmował piedestał motocyklowej myśli technicznej, był najlepszy. Bardzo dobrze wspominam jak jeździł, a nawet jak jeżdżą po dziś dzień.
Móc doświadczyć takiej chwili o której piszesz, jest prawdziwą kwintesencją motocyklowych zdarzeń. Widzieć to na własne oczy i czuć fale dźwięku tych dwóch motocykli w akcji na własnej skórze jest czymś co zdarza się najprawdopodobniej tylko raz w życiu.
Piękna końcówka dnia.
Lepiej bym jej nie wymyślił.

2020-08-08 22:42:23 jazda na kuli

dobre, dobre !

  • Dodaj komentarz